Ten weekend w Tatrach miał dwa oblicza
Pierwszy dzień witał nas światłem – słońce złociło grzbiety Tatr, a niebo miało w sobie spokój i obietnicę przygody. Kroki prowadziły coraz wyżej, przez kolejne szczyty – Kończysty, Trzydniowiański, Starorobociański… Grań otwierała szerokie panoramy, gdzie horyzont zdawał się nie mieć końca. Siwy Zwornik, Zadni Ornak i wreszcie Ornak – każdy z nich był jak pieczęć w górskiej księdze, dowód wysiłku i nagroda za determinację. Wiatr niósł ciszę, a serca biły w rytmie szlaku.
Drugiego dnia góry przybrały inne barwy – ciężkie chmury, wilgoć w powietrzu, chłód przypominający, że Tatry potrafią być surowe i nieprzewidywalne. Zamiast wyruszać na kolejne szczyty, część z nas wybrała spokojny spacer Drogą pod Reglami, wsłuchując się w szum lasów i potoków. Inni zanurzyli się w kojącym cieple Term Chochołowskich, pozwalając ciału odpocząć po trudach wędrówki. Jeszcze inni wybrali się na leniwe odkrywanie Zakopanego
Weekend minął jak dwa różne obrazy – jeden malowany ostrymi liniami grani i słońcem, drugi tonący w pastelach deszczu, ciszy i relaksu. Razem stworzyły pełnię – prawdziwe doświadczenie Tatr, które łączy wysiłek, odpoczynek i radość bycia razem.
W załączniku kilka zdjęć autorstwa uczestników
I zapraszam na kolejne nasze wyjazdy:)





















